Pianka do loków - Loreal Tecni Art

Hej!
Dziś opowiem Wam o produkcie, który otrzymałam od sklepu hairstore.pl. Jako, że w ostatnim czasie zaniedbałam stylizację, miałam okazję by do niej powrócić i zobaczyć jak moje włosy na nią zareagują.

Uwielbiam swoje włosy w wersji lokowanej, jednak nie mogłam do nich dobrać żadnego żelu - włosy po każdym były strasznie sztywne i niemiłe w dotyku... Moja ulubiona pianka z nivei przestała za to się sprawdzać z obecną długością, inne, które próbowałam powodowały albo sklejanie włosów, albo je prostowały... A więc nic dziwnego, że stylizacji zaniechałam. Czy moje podejście zmieniła profesjonalna pianka do włosów?


Piankę otrzymujemy w plastikowej butelce z pompką o pojemności 150 ml.
Tutaj już możemy zauważyć pierwszą różnicę między nią a piankami dostępnymi w drogeriach.
Opakowanie nie zwraca na siebie zbytniej uwagi, jednak mi się podoba jego etykieta - taka inna - zwróćcie uwagę na te rysunki w tle.


Informacje ze strony sklepu:
Włosy kręcone potrzebują wsparcia, by układały się w regularne, sprężyste loki lub fale. Dlatego powstała lekka, pianka do loków Loreal Tecni Art Soft Curls, o delikatnej wodnej formule, która pomaga podkreślić naturalny skręt i wydobyć piękno włosów. Wzbogacona o składniki nawilżające i odżywcze sprawia, że włosy lśnią, są miękkie w dotyku, nie puszą się i mają bardzo naturalny wygląd. Pianka nie skleja włosów.

Doskonałe w formie i sprężyste loki z pianką Loreal Soft Curls do włosów kręconych:
  • definiuje i podkreśla loki
  • eliminuje puszenie
  • nie obciąża włosów
  • nadaje elastyczności i sprężystości
  • odżywia i nawilża
  • stopień utrwalenia 2

Co jeszcze zaskakuje w tej piance?
Po pierwsze nie wstrząsamy opakowaniem przed wyciśnięciem pianki. Po drugie pianka ma lżejszą, delikatniejszą konsystencję - bardziej wodnistą. Bardzo łlekko wgniata się ją we włosy.
Pachnie dla mnie jak cytrynowy spray do mycia szyb ;). Niby lekko alkoholowo, ale nie znajdziemy alkoholu w składzie. Zapach nie utrzymuje się na włosach.

Producent zaleca zaaplikować piankę wielkości mandarynki, czyli jakieś 3 naciśnięcia pompki, na moją długość jednak najlepsza okazała się większa ilość odpowiadająca 5 naciśnięciom.


Jak zareagowały na nią włosy?
Były sprężyste i nie straciły na objętości. Pianka ich nie skleiła, ani nie obciążyła. Zapobiegła puszeniu.
Włosy cały dzień pięknie się trzymały. Jak wyglądały? Pokazywałam Wam w ostatniej aktualizacji, ale jeszcze przypomnę:

Wady? Niestety ma...
- włosy dużo dłużej schną
- pianka skraca świeżość włosów

Piankę można kupić TU

Używałyście kiedyś profesjonalnych produktów do stylizacji włosów? Jak u Was się spisywały?



Dziękuje sklepowi za możliwość przetestowania produktu.






Słoneczny pocałunek

Hej!
Całkiem niedawno pokazywałam Wam moje mydełka z Lawendowej Farmy, które oczarowały Was (tak samo jak mnie) swoimi nazwami. Dziś pora na opisanie jednego z nich!

 
To takie słoneczne, wakacyjne mydło: żółte jak słońce, (olej rokitnikowy) z refleksami nagietka, lekko cytrusowe, ale jednocześnie miętowo orzeźwiające-taki dokładnie słoneczny pocałunek lata, nawilżający i  natłuszczający skórę. Koniecznie weź je z sobą na wakacyjną przygodę….


Skład: zmydlona oliwa z oliwek, woda, zmydlony olej kokosowy, zmydlony olej palmowy, zmydlony olej rycynowy, zmydlone masło shea, olejek eteryczny miętowy, olejek eteryczny lemongrassowy, olej rokitnikowy, płatki nagietka, *limonen, *linalol, *cytral, *geraniol - * Występują naturalnie w olejkach eterycznych
Ingredients (INCI): Saponified Olive Oil (Sodium Olivate), Aqua,  Saponified Coconut Oil (Sodium Cocoate), Saponified, Saponified Castor Oil (Sodium Castorate), Saponified Shea Butter (Sodium Shea Butterate), Mint (Mentha arvensis) Leaf Oil, Lemongrass (Cymbopogon schoenantus) Oil, Seabuckthorn (Hippophae rhamnoides) Berry Oil, Calendula (Calendula officinalis) Petals,  *Limonene, *Linalool,  *Citral, *Geraniol - * Występują naturalnie w olejkach eterycznych


Moja kostka jest w wersji mini, czyli zamiast 100 g mam 50 g.
Wynika to z faktu, że nie potrafiłam się zdecydować, które mydełko chcę najpierw przetestować, więc wolałam kupić więcej a mniejsze ;).

Co mogę opowiedzieć o tym mydełku?
- tworzy aksamitną, otulającą pianę
- nie wysusza skóry, ale też jej nie nawilża
- świetnie spisuje się do higieny intymnej
- ciało jest czyste i pachnące
- nie pojawiały mi się krostki (trądzikowe) na plechach gdy się nim myłam
- jest dobre do mycia twarzy - dobrze oczyszcza, nie podrażnia, nie piekły mnie po nim oczy
- zabiera nas z powrotem w letni, cudowny czas! Ten zapach jest magiczny, niby taki prosty, cytrusowy, ale przebija się coś więcej! Świeżość, radość, energia!
Na dodatek zapach pozostaje długo w łazience po kąpieli.

Jestem pod wrażeniem tego mydełka! Takie maleństwo, a tyle sprawiło mi radości...

Znacie? Lubicie?



Listpad w zdjęciach

Hej!
Listopad prawie minął, a więc przed nami mój ulubiony miesiąc w roku -> GRUDZIEŃ! Kocham ten miesiąc bo to całkowicie MÓJ miesiąc ;). Jednak nie będę świętować sama! Dla Was też coś mam :). Ale o tym opowiem Wam już wkrótce.

A dziś będę wspominać listopad.
A więc przedstawiem Wam migawki miesiąca!

Zdaje się, że to był snikers, ale kupny, jakoś tak nie bardzo mi podszedł...

mój ukochany, niefotogeniczny płaszczyk :)

wizyta domowa :)

taki opiekacz do kanapek kupiłam :). Jadam teraz uśmiechnięte tosty :)

stylówa z zakolanówkami xd

u W. - mandarynki, strasznie kwaśne, ale takie drzewko w domu wygląda ślicznie!

kto pamięta zbuntowanego anioła?

Produkcja bombek:

Lakier Cleme - genialne krycie! 1 warstwa = zero prześwitów!

dobra, ale ptasie mleczko lepsze!

uwielbiam dodawać syropy do kawy, a więc nie mogłam się oprzeć takiej ofercie w Lidlu :)

pieczone ziemniaczki w przyprawach - smakują jak chipsy ;)

tak mnie pogryzły komary... w listopadzie!

jeden z moich ulubionych deserów zimowych - budyń posypany cynamonem! <3

w szpitalu..

Tylko dwie książki przeczytane :(

Zakupy!
kto zgadnie co będę czynić?

Przekąski:

I to tak w skrócie ;)
Jak Wam minął listopad?

Pielęgnacja z Apis

Hej!
Dziś zapraszam na długaśny post o 3 produktach od Apis, które towarzyszyły mi od jakiegoś czasu :).

Oto cała trójca:

Cała seria ma dość przyjemne dla oka opakowanie, jednak jak dla mnie wygląda tak 'tanio'... Naklejki nie wszędzie są równo przyklejone, nie podoba mi się tez kolor plastiku z którego są stworzone - jednak rozumiem że to takie nawiązanie do głównej inspiracji serii - błotka z Morza Martwego.


Mineralny peeling do ciała otrzymujemy w tubce z dodatkowym zabezpieczeniem przy otwarciu. Nie ma możliwości niestety kontrolowania ile produktu zostało, no chyba, że 'na wagę'.
To opakowanie ma jeszcze jeden minus - woda zbiera się w nakrętce gdy produkt stoi pod prysznicem :( - nie wiem jak Wy, ale ja bardzo tego nie lubię.

Podobał mi się w tym peelingu zapach - niby błotny taki, ale miał w sobie ciekawe nutki. Nie zostawał jednak na skórze.


Peeling jest dosyć gęsty, nie ucieka z dłoni, łatwo się go rozsmarowuje i co najważniejsze - świetnie zdziera!
Drobinki się nie rozpuszczają, a więc możemy się szorować tak długo jak chcemy. Skóra po nim jest cudownie wygładzona przy czym nie zostaje podrażniona.
Stosowałam go tak jak zalecał producent 3 razy w tygodniu i wystarczył mi na ponad miesiąc.

Skład:

To teraz produkt nr 2, czyli masujący żel mineralny do mycia ciała

Tego produktu byłam najbardziej ciekawa z całej trójki - ta nazwa jest kusząca: masujący żel... Brzmi fajnie nie? :)
Żel w przeciwieństwie do pozostałych produktów dostajemy w plastikowej, przezroczystej butelce o pojemności 300 ml. Butelka ta ma bardzo wkurzające zamknięcie - ciężko je otworzyć! Raz boleśnie sobie przez nie zagięłam paznokieć :/


Żel ten składa się z dwóch warstw - jednej z drobinkami i jednej o konsystencji typowego żelu. Warstwy na samym początku ciężko połączyć, wstrząsania nic nie dają. Mój żel musiał przez dzień stać korkiem do dołu - co jest utrudnione ze względu na kształt butelki, musiałam go włożyć do koszyczka z kosmetykami by się trzymał ;).
Po tym zbiegu już łatwo było te warstwy pomieszać ze sobą, nawet jak żel stał normalnie pod prysznicem.


A teraz najciekawsze - czyli działanie.
Żel słabo się pieni, a pachnie kokosem, ale nie takim pysznym kokosem jak mamy np w oleju kokosowym, tylko jakimś takim sztucznym, dobrze, że nie jest męczący. Na dodatek zapach szybko znika, juz podczas kąpieli słabo go czuć.

Co do masowania... Sama nie wiem, oczekiwałam czegoś więcej chyba... Drobinki są wyczuwalne, ale bardzo delikatnie...Czy jest to masaż? Na upartego można tak to potraktować. Ja nie odczułam dzięki nim żadnego wygładzenia.
I jest jeszcze jedna sprawa.. Żel wysuszał moją skórę. Nie czułam tego od razu po kąpieli, wręcz miałam wtedy wrażenie, że moja skóra jest nawilżona i zaniechałam balsamowania. Pół godziny póżniej skóra była sucha na wiór i okropnie swędziała...



A teraz produkt nr 3 - czyli skoncentrowane serum do ciała.

Serum jest produktem, który używało mi się chyba najprzyjemniej z całej trójki.
Po pierwsze ma wspaniały zapach - ciepły, otulający, idealny na jesień.
Po drugie - świetnie się wchłania o ile nie użyjemy go za dużo. Nie zostawia żadnej lepiącej warstwy.
Po trzecie - cudownie nawilża!


Serum ma przyjemną kremową konsystencję, która łatwo się rozsmarowuje po ciele. Nie ucieka nam z dłoni tylko pozwala się rozprowadzać :).
Producent zaleca stosowanie serum 2 razy dziennie, u mnie wyszło raz ;). No cóż... Za to dzięki temu miałam serum 2 razy dłużej czyli 6 tygodni zamiast 3.

Co dało mi stosowanie tego serum?
Przede wszystkim świetnie nawilżoną skórę i delikatnie wygładzenie. Na dobrą sprawę nic więcej nie oczekiwałam bo nie ćwiczyłam za wiele w tym okresie, a szkoda bo serum mogłoby mi wtedy przyśpieszć efekty ćwiczeń.

Skład:


Jestem ciekawa czy znacie te produkty. Co o nich myślicie?


Włosy w listopadzie

Hej!
Ale dużo się ostatnio u mnie dzieje! Pełna ekscytacja i mobilizacja :). Tylko czasu jakoś tak mało ;).
Dziś przybywam do Was z aktualizacją włosową. Trochę inną niż dotychczas bo zobaczycie moje włosy w wersji wyprostowanej, nie robiłam tego od 2 lat, więc nawet ja byłam ciekawa co z tego będzie.

Ale po kolei.
Najpierw loczki/falki:
moja gorsza strona ;)


A teraz przyjrzyjcie się uważnie temu i następnemu zdjęciu ;)
szok, nie?
widzicie jak krzywo mam obcięte włosy? ;) Dopóki nie wyprostowałam tego zupełnie nie było widać xd
Teraz już naprawiłam cięcie, ale uśmiałam się gdy zobaczyłam te zdjęcia ;).

W wersji wyprostowanej możecie też zobaczyć mój nowy kolor - ciemny brąz od Khadi, czuję się z w nim zdecydowanie pewniej i jestem zadowolona. Chociaż po raz pierwszy włosy pachniały mi henną tydzień zamiast 2 dni :).


Najprawdziwsze mleczko do ciała od bio IQ

Hej!
Dziś będzie o drugim z produktów, który dostałam od firmy do testów. Miałam zrobić sobie krótką przerwę od recenzji produktów tej firmy, ale aktualnie tylko o nich mam wyrobione zdanie, więc siła wyższa, same rozumiecie :).

Dziś będzie tak jak tytuł zapowiada o mleczku do ciała:


Tubka w takim stylu co szamponowa z TEGO posta. Klasycznie, ładnie, skromnie. Czego chcieć więcej?
Możliwości zobaczenia ile jest jeszcze produktu :p.


Mleczko ma konsystencję prawdziwego mleczka. Aż byłam w szoku. Normalnie jak widziałam napis mleczko to wiedziałam, że to i tak będzie zwykły balsam, ale nie tym razem.
Mleczko ma rzadką konsystencje i potrafi zwiać z dłoni i niestety z butelki. Gdy niedokładnie zamkniemy tubkę mleczko z niej po prostu wypłynie, tak samo podczas smarowania się trzeba uważać jak się trzyma otwarte opakowanie bo inaczej kosmetyk zacznie zwiedzać waszą podłogę...

Fajne w tym mleczku jest działanie. Producent mówi by w razie przesuszonych partii ciała nakładać produkt dwa razy. Nie ma takiej potrzeby. Mimo swojej lekkiej konsystencji mleczko świetnie nawilża i dba o skórę ciała. Koi podrażnienia po depilacji, skóra wygląda na odżywioną.

Wchłanianie nie jest błyskawiczne, ale też nie jest wolne, dla mnie bardzo przeciętne. Za to wchłania się całkowicie - brak jakiejkolwiek tłustej, lepiącej warstwy. Dodatkowo wystarczy niewielka ilość mleczka by wysmarować duże partie ciała, przez co mleczko jest szalenie wydajne.


I teraz przyszła pora by omówić zapach.... Jest dla mnie nieprzyjemny. Coś pomiędzy aptecznym a dziecięcym.. Sama nie wiem, ale najgorsze, że ten zapach zostaje na skórze na połowę dnia. Po raz pierwszy chyba nie jestem z tego zadowolona...

Skład:

Jego koszt: 57 zł
(przez miesiąc zużyłam bardzo mało mleczka a smaruje się codziennie, a więc domyślam się że starczyłoby mi na 3 miesiące - jedna z powodu daty ważności nie będę mogla tego sprawdzić)
Miałyście do czynienia z tym mleczkiem?