Saharacactus prezentuje: mydło z maceratu kwiatu opuncji figowej

Ojej, ale się rozleniwiłam blogowo! Aż mi wstyd, że tak znikam, że zatraciłam swoją regularność w pisaniu. Ale wiecie... im dłuższa przerwa tym trudniej jest do tego wrócić. A ja się ostatnio jakoś tak pogubiłam, w blogosferze czułam się bardziej nieswojo. Jednak lubię ten mój uśmiechnięty kącik i mimo wielu myśli o porzuceniu bloga stwierdziłam, że tego nie chcę. Że nadal będę robić to co mi się podoba i jak mi się podoba. I mam nadzieję, że Wy nadal będziecie chcieli tu zaglądać. 
A teraz chwila wyjaśnienia dlaczego nie mam czasu dla tego miejsca - ciężko okres w pracy to po pierwsze, a po drugie, to przygotowania do ślubu. Chcę by wszystko było pięknie i tak jak sobie wymarzyłam, ale to wymaga więcej mojej pracy, zwłaszcza jak się nie chce przekroczyć budżetu ;)

Wracam jednak do Saharacactusa i jego wytworu, w końcu to o nim chcę Wam dzisiaj poopowiadać!
Przedstawiam mydło z maceratu z opuncji figowej!




Mydło to zapakowane jest w lichy kartonik, który na prawdę niczym nie przyciąga wzroku. Opakowanie to jest mizerne, papier jest słabej jakości i się właściwie rozwala, nalepka to też nic specjalnego. Zapach też się żaden nie przebija. Jak więc to się stało, że je kupiłam? Ano było na promocji na pewnym stoisku a ja na gwałt potrzebowałam jakiejś mydlanej kostki ;) No i ta opuncja, to musiało przeważyć szale na jego korzyść. Poza tym wiecie - to był taki przymusowy zakup, a takie to niekoniecznie przemyślane wybory.


Sama kostka to czyste wnętrze ;) Żadnych dodatków, żadnych ozdób, nudny, beżowy kolor. Nudny też zapach - taki olejowy. A wiecie jak ja lubię jak mi coś pachnie! No i w sumie też dałam się oszukać jeśli chodzi o skład, sama nie wiem czemu nie sprawdziłam go przed zakupem... Nie jest niby źle, ale tak na prawdę tej opuncji to tam szalenie wiele nie jest. Może też dlatego nie spełnia ono obietnic producenta? Może dlatego jest trochę zbyt wysuszające dla mojej i tak suchej skóry? Może dlatego nie nadaje sie do mycia twarzy, ponieważ ją nieprzyjemnie napina?

Dobrze, że myje... Ale do higieny intymnej odpada - po prostu się nie nadaje, nie odświeża, powiedziałabym nawet, że lekko podrażnia. Ten zakup okazał się pomyłką. Na dodatek taką, która nie najlepiej się pieni.


Saharacactusie jak mogłeś mnie tak zawieść!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)